Wczoraj dojechaliśmy do miasteczka Oropesa i zainstalowaliśmy się na znajomym kempingu Didota nad samym brzegiem morza. Kamping jest prawie cały zajęty, pełno Niemców, Anglików, Duńczyków i oczywiście Holendrów. Z Polaków to tylko my.
Wieczorem poszliśmy na krótki spacerek - tzn. pies wyprowadził Jarków, a ja zabrałam się na przyczepkę.
Dziś pogoda nie jest tak ładna jak wczoraj, ale wreszcie jest ciepło - 20 stopni. W planie była dziś wycieczka rowerowa, ale po pokonaniu 2,5 tysiąca kilometrów w 5 dni jakoś nikt nie ma ochoty na jakąkolwiek jazdę. Może jutro, jeśli nie będzie padać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz