Ciekawa jest historia tego miejsca, choć to historia prawie współczesna. Miejsce zostało zbudowane w latach 30 ubiegłego wieku, tuż przed rozpoczęciem hiszpańskiej wojny domowej, i było częścią planu umocnień obronnych Kartageny, która ważnym portem morskim jest do dziś. Działa są potężne: kaliber 381 mm, długość lufy 18 m, pocisk do niego ważył prawie tonę i mógł być wystrzelony na odległość 35 km. (Zenek jako element porównawczy - zmieścił by się do lufy)
I wystrzeliła ta armata raz, w kwietniu 1937 roku, w kierunku floty nacjonalistów Franco, bo Kartagena była w rękach republikanów. Raz wystarczyło, by odstraszyć innych śmiałków i nigdy więcej nie tych dział nie użyto. Bateria zachowała swą wartość militarną aż do roku 1994, po pewnych unowocześnieniach oczywiście, ale potem rząd Hiszpanii postanowił zmodernizować i zracjonalizować całe siły zbrojne i obiekt został porzucony na pastwę turystów (między innymi). Dziś stoją tylko mury i armaty oczywiście.
W środku widać jeszcze resztki suwnic do podnoszenia ciężkich pocisków, a na ziemi widoczne są tory do wózków transportowych.
Brak jest jakiejkolwiek informacji czy choćby wszędobylskiego kiosku z pamiątkami. A turystów trochę było, pomimo nietypowego czasu na zwiedzanie. Oprócz 4 kamperów i kilku osobówek był nawet samochód z polską rejestracją.
Droga prowadząca do fortu jest bardzo malownicza i dość dobrze utrzymana, tak że dojechać można było bez problemu. (można sobie "pojechać" w google maps)Ciekawa jestem jak wyglądał transport tych dział na górę po tej krętej i czasami stromej drodze - 17 metrów lufy to dość dużo.
Na koniec relacji oczywiście widoki, które zapierają dech w piersiach. No to popatrzcie - widok na zatokę kartageńską
- widok na Puerto de Mazarron
I jeszcze mapka sytuacyjna całego przylądka - oraz zdjęcia dwóch innych baterii: Jorel i Atalayon, które odgadnęliśmy sobie z daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz