sobota, 29 kwietnia 2017

Mój komputer od czasu do czasu przygotowuje mi wspomnienia minionych zdarzeń i robi prezentacje "Odkryj ten dzień na nowo". Wczoraj wygrzebał zdjęcia sprzed 9 lat! Hehehe, okazało się, że 9 lat temu o tej porze byliśmy w Amsterdamie - tu pływamy łódką po kanałach,
a potem oglądaliśmy kwiaty w Keukenhof.
W drodze powrotnej ratowaliśmy Markowego kamperka podlewając go wodą.
A rok wcześniej w czasie weekendu majowego też pływaliśmy po kanałach, ale w Wenecji.
Elu, Ilono, Marku i Antku - to tak dla przypomnienia wspólnych wypraw. Patrząc na te zdjęcia ubyło mi dziesięć lat.

czwartek, 27 kwietnia 2017

Costa del Sol bardzo nas rozczarowała, może ze względu na pogodę, ale chyba głównie za brak uroku. Ot, jedna główna droga biegnąca w miarę blisko morza i zabudowa, zabudowa, zabudowa.... A gdy droga biegnie przy brzegu, to aby dostać się na plażę pobudowano kładki.
Costa del Tropical jest bardziej naturalna, a Costa de Almeria jest de facto pod folią. Jeśli w sklepie trafiacie na warzywka z Hiszpanii, to prawie na pewno zostały wyhodowane w którejś z tych szklarni. Tak to wygląda z drogi:
Jeśli ktoś myśli, że w foliach uprawia się tylko pomidory, paprykę, cukinię, ogórki i inne zieleninki, to jest w błędzie. Otóż w niektórych uprawia się....... kozy. Hahaha, to nawet fajny sposób na oczyszczenie folii do następnej uprawy; i mleko z tego jest i serek kozi można sobie zrobić. Ta z pierwszego zdjęcia spojrzała na mnie z wyrzutem, czemu jej przeszkadzam w konsumpcji.
Nasz kemping też jest otoczony foliami, podobnie jak każdy płaski kawałek ziemi w najbliższej okolicy - świetnie to widać na mapach google
Dziś pojechaliśmy na wycieczkę do sąsiedniego miasteczka Almerimar. Mijaliśmy po drodze Castillo de Guardias Viejas
twierdzę obronną stojącą na wzgórzu i straszącą potencjalnych piratów, choć pewnie dziś stanowiska karabinów maszynowych są puste
A potem szerokim deptakiem dojechaliśmy do mariny.
Marina w miasteczku jest imponująca - takiej dużej to jeszcze nie widzieliśmy i praktycznie wszystkie miejsca są zajęte.
Jachciki różne, trafił się nawet polski akcent - można sobie kupić, bo jest na sprzedaż.
Ale dziś największą atrakcją portu była fregata Shtandart.
Za kilka euro można było wejść na pokład i pozaglądać w różne kąty. To kabina kapitańska i jak widać jest nowoczesna z elektroniczną nawigacją
to pomieszczenia załogi - hamaki do spania
Jest też kapitan Zenek, który koszulką dopasował się dziś do wystroju statku
są wanty, po których można się wspinać
i na koniec zdjęcia detali - lew na dziobie statku i rzeźby syren po bokach. 
Statek jest repliką oryginalnego okrętu Piotra I Wielkiego i sposób jego powstania jest ładnie opisany tu: http://cutty-sark.org/shtandart/ , niestety po angielsku, ale zawsze można sobie potłumaczyć na nasze. I jeśli ktoś chciałby popływać sobie, to można to się zgłosić na ochotnika

wtorek, 25 kwietnia 2017

Wczoraj Jarek i Lucyna wyprawili się na Gibraltar. W planie była wycieczka dookoła skały i wjazd na górę, w celu pooglądania widoków i małp oczywiście. Widoków niestety za dużo nie pooglądali, bo pogoda była jak na załączonym zdjęciu
a małpy, jak to małpy dobierały się Lucynie do plecaka.
Jak my byliśmy tam dwa lata temu, to stare osobniki nie raczyły na nas spojrzeć, nie mówiąc o skakaniu.
Objazd skały zaowocował zdjęciem odrestaurowanego w 2013 pomnika, który upamiętnia Generała Władysława Sikorskiego.
oraz zdjęciem działa.
Działko niczego sobie - lufa 12,5 cali i 50 ton masy - Jarek przy nim wygląda jak kruszynka.
A my w tym czasie pilnowaliśmy Jarkowego psiuta, by nie usechł z tęsknoty za ukochanym panem i obserwowaliśmy życie kempingowe. Jak wcześniej pisałam obok nas zainstalowało się chyba z 7 przyczep z całymi rodzinami. Wczoraj rano , i dziś zresztą też, wszystkie męskie osobniki z tego taboru zapakowały się w auta i odjechały w niewiadomym kierunku. Zostały niewiasty z małymi dziećmi. Wczoraj odbywało się wielkie sprzątanie w środku przyczep, a potem kompletna kosmetyka na zewnątrz, łącznie z myciem dachów - sprzątały oczywiście panie, co wzbudziło wielki zachwyt u Zenka, a potem i u Jarka. Pod wieczór kobitki zaczęły gotowanie wieczornej strawy i szukanie swoich pociech, które cały dzień chodziły samopas. Wygląda na to, że nie jest to wyjazd turystyczno-zwiedzający, a raczej chyba za chlebem.
Dziś już zaczęliśmy jechać w kierunku domu i teraz jesteśmy w Balermie pod Almerią. Kemping odwiedziliśmy w zeszłym roku i jest wart polecenia - nowy, zadbany, morze blisko, jest gdzie pojeździć rowerami.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Hurra, wróciła dobra pogoda. Dziś od rana świeci słoneczko, temperatura podniosła się do 23 stopni więc ruszyliśmy na wycieczkę po okolicy, to znaczy wzdłuż kolejnych plaż po nadmorskim deptaku.
Morze uspokoiło się i wielkie fale zniknęły w nocy i nad wodą zaroiło się od wędkarzy.
 Deptak biegnie tuż przy plaży, a po drugiej stronie stoją sobie takie oto domy pobielone wapnem.
Dojechaliśmy do mariny - stało tam kilka fajnych jachcików, ale dziś zdjęcie łodzi rybackich
Odwiedziliśmy El Castillo de la Doquesa i choć pisało, że w niedzielę jest otwarte, to brama była zamknięta na głucho
Z ciekawych rzeczy na deptaku jest rzeźba - ja ją zatytułowałam "Wróć do domu z rybą"
i jeszcze ciekawostka przyrodnicza: myślałam, że to stokrotki, a okazało się, że to jakaś płożąca się bylina wspinająca się po palmach.
Przejechaliśmy ponad 6 kilometrów wzdłuż plaż i po drugiej stronie zawsze były jakieś domy. Tak praktycznie wygląda całe Costa del Sol i chyba nie chciałabym znaleźć się tutaj w środku sezonu. W zasadzie mamy małą próbkę wakacyjnego tłoku, bo wczoraj wjechała na kemping kawalkada samochodów z przyczepami, jak się dziś okazało Irlandczycy. Ludzie młodzi z małymi dziećmi, bardzo hałaśliwi i trochę niewychowani, bo nie tylko dzieci biegają nam po parceli, ale i dorośli potrafią skracać sobie drogę przez nasze włości. W trakcie obiadu, gdy jedna z kobitek zaglądała nam do talerzy powiedziałam jej "dzień dobry", ale nawet nie odpowiedziała. Jednak z powrotem poszła dookoła. Mam nadzieję, że wytrzymamy do wtorku. Jarek jutro jedzie do Gibraltaru, a my będziemy pilnować psiutka, bo niestety na motorek się nie mieści.

piątek, 21 kwietnia 2017

Sprawdziłam w necie: na Costa del Sol jest 320 słonecznych dni w roku. To znaczy, że tych bez słońca jest 45 i nam się trafiły jak dotąd 2 z tych 45!!! Chyba ktoś nam "życzliwie" życzył ładnej pogody!!!
Dziś mieliśmy i silny wiatr, i niebo pokryte chmurami, a po południu burzę z deszczem. Dopiero po dwudziestej na dwie minuty wyjrzało słońce zza burzowych chmur.
 Ale jest nadzieja, bo wiatr już słabnie i jutro może będzie lepiej. Dobrze, że choć temperatury są na tyle wysokie, że nie trzeba włączać ogrzewania w kamperze.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Jadąc tu, wzdłuż wybrzeża, często widzieliśmy tablice z napisem Costa del Sol, a pod spodem Costa del Golf (zdjęcie z sieci)
Okazuje się, że jest to dosłownie zagłębie pól golfowych - na prawo i lewo od Malagi jest ich ponad 50 i grać można praktycznie przez cały rok. Zenek już się zaczął zastanawiać nad taką formą spędzania czasu, bo to sport bardzo stateczny - nie trzeba biegać, wożą cię meleksem w ładnych okolicznościach przyrody, a po uzyskaniu wysokiej formy można zarobić niezłą kasę......
Ale dziś na pewno nikt w okolicy nie gra, bo wieje. Jarek poszedł nad wodę zmierzyć prędkość wiatru i mamy średnio 37 km/h, a w porywach 56 km/h. Piłeczki golfowe pewnie skręcały by zgodnie z kierunkiem wiatru.
Fale na morzu są prawie metrowe
i jest dużo chmur od strony morza, ale od lądu niebo jest bezchmurne, no i najważniejsze żaden śnieg nie chce tu padać. W tej chwili mamy 19 stopni to i kawę można wypić na zewnątrz przy głośnym szumie fal.
Dziś chyba odpuścimy sobie wycieczkę rowerową, co by nam resztek rozumu nie wywiało z głów, ale jutro ma już być spokojniej.