środa, 12 kwietnia 2017

Cała nasza czwórka (i pies też) jest strasznie zdołowana stanem pogody w ojczyźnie i bardzo wam współczujemy, no ale cóż, jak to powiedziała Pani Premier Bieńkowska "Taki mamy klimat!!!" U nas za to bajkowo: żadnej chmurki na niebie, chłodna bryza od morza, w dzień 27 stopni, w nocy trochę chłodniej, więc śpi się lepiej.
A dziś pojechaliśmy rowerami na wyprawę do sąsiedniego miasteczka Salobrena. Stara część miasta jest położona na zboczu góry, a na samej górze jest arabski zamek, który można zwiedzać.
Tak miasteczko wygląda z dość dużej odległości - jest całe białe i doskonale je widać.
A tak wygląda z drugiej strony - zdjęcie podkradzione z sieci
Dojechaliśmy "po płaskim", ale potem zaczęły się strome podjazdy więc postawiliśmy rowery na parkingu i ruszyliśmy na piechotę. Czy wyżej, tym widoki fajniejsze - no to popatrzcie
Rowery zaparkowaliśmy koło tej palmy, a dalej to już były wąskie uliczki, przejścia i mnóstwo schodów - na początek widok z parkingu do góry
i  zaułki, gdzie wszędzie jest mnóstwo donic z roślinami
Miasteczko ma bogatą historię - w 713 roku zostało zdobyte przez Arabów, którzy powoli rozbudowywali je i w X wieku było już głównym obszarem nie tylko militarnym ale i także rolniczym. Ze względu na klimat uprawiano tu banany, ryż i trzcinę cukrową. Kalifowie Granady traktowali Salobrenę jako letnią rezydencję i chętnie spędzali tu czas.
W miasteczku widać pozostałości arabskie - tu portal nad drzwiami do kościoła oczywiście zbudowanego na ruinach meczetu
i fontanna obecnie stojąca przed ratuszem; a z podcieni ratusza widok też jest wart obejrzenia
Miasto wróciło do cywilizacji chrześcijańskiej w XV wieku, a teraz na arabskich domach można znaleźć dużo akcentów katolickich.
Zapraszam do bloga jutro, będzie relacja o zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz