wtorek, 25 grudnia 2018

Wigilia minęła nam spokojnie. Przed kolacją zrobiliśmy jeszcze mały spacerek na plażę, gdzie różne grupki ludzi odpoczywały, każdy na swój sposób. Były imprezki, opalanie, a nawet jeden odważny wykąpał się w morzu, choć to żadna sztuka, bo wcale nie miał warunków arktycznych, takich jak nasze morsy.
Na kempingu w szwedzkiej alejce znów był koncert, to i poszliśmy trochę posłuchać.
Chcieliśmy dzielnie doczekać pierwszej gwiazdki i wtedy rozpocząć Wigilię, ale tu gwiazdki pokazują się dopiero przed siódmą, więc rozpoczęliśmy wcześniej.
A to nasz dwuosobowy stół świąteczny - mieliśmy nawet opłatek przywieziony z Polski, bo tu nie ma takiego zwyczaju.
Oprócz śledzików w trzech odsłonach (po lewej) i smażonych rybek (łosoś i dorsz po prawej) mieliśmy jeszcze barszczyk z grzybowymi pierożkami i smażoną rybę miecz.
W planie był jeszcze makowiec, ale już się nie zmieścił po zjedzeniu prawie wszystkich rybek. Makowiec był dziś na śniadanie, a na obiad dojedliśmy resztę rybek zapijając je szampanem! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz