niedziela, 4 sierpnia 2019

27. Hamaroy - dzień trzeci

Trafił mi się odpoczynek, a Zenek znów 3 godziny spędził na moście łowiąc ryby. Dziś były tylko dwa dorsze - w sam raz na jeden obiad. Na moment zahaczył mu się jakiś wielgaśny dorsz, ale po chwili się urwał i Zenek mówi, że dobrze, bo pewnie wędka by się połamała przy próbie wyciągania. Z tego mostu to widać dno fiordu i wszystko, co w nim pływa - taka woda tu jest czyściutka.
W Norwegii jest w ogóle bardzo czysto. Przejechaliśmy ponad 5 tysięcy kilometrów po różnych drogach i tylko raz widzieliśmy w rowie plastikową butelkę - pewnie jakiś niewyedukowany turysta wyrzucił.
Mnóstwo się zmieniło od czasów naszych poprzednich pobytów. Na drogach widać bardzo dużo kamperów i przyczep kempingowych na norweskich blachach - te które akurat nie jeżdżą to stoją przed domami, czasem i kamper i przyczepa. Przyczepy przeważnie o długości 8 m albo więcej, na podwójnych kołach. Kampery też z wyższej półki - intergry z trzema osiami. Widać zamożność mieszkańców Norwegii i chyba zmianę stylu życia - dawniej lubili swoje chatki gdzieś na bezludziu, teraz lubią podróżować w luksusie. Tylko z takimi długościami mają zwiększone opłaty praktycznie za wszystko. Na przykład za ostatni prom zapłaciliśmy 251 koron (do 6 m), a ceny dłuższych są poniżej - czyli na wyprawę do Norwegii trzeba mieć małe autko.
A tu też przyczepa, tylko trochę inaczej - wypatrzona gdzieś przy drodze.
Jutro jedziemy nad następny strumen i znów będą ryby na obiad (mam nadzieję).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz