I tak dojechaliśmy na przedostatnią lofotową wyspę - Flakstadoya, nad Morzem Norweskim. Strasznie tu wieje i jest zimno. Jutro stąd wyjeżdżamy! Ale pochodziliśmy po białych piaszczystych plażach - ja na bosaka, a Zenek w pełni ubrany z kapeluszem na głowie.
Ja nawet pomoczyłam przez chwilę nogi w zimnej wodzie i mam na to dowód.
Chwilę po spacerze słońce całkiem schowało się za chmury i teraz nawet trochę mży kapuśniaczek.
Na kampingu jest dosyć dużo gości w namiotach i tym należy współczuć, bo pewnie trochę pomarzną. My już włączyliśmy ogrzewanie, po raz drugi w tej wyprawie (pierwszy był w Szwecji, na początku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz