czwartek, 25 lipca 2019

17. Hatteng - Tromso - Sommaroy

Oj, dziś się dużo działo. Ruszyliśmy rano w takiej scenerii - po wczorajszych deszczach słońce usiłowało skutecznie przebić się przez chmury.
Cała droga była bardzo malownicza, bo przejeżdżaliśmy z jednego fiordu do drugiego. I tak dojechaliśmy do Tromso - największego miasta w północnej Norwegii. W planie był wjazd kolejką do góry, ale słońce się całkowicie schowało, więc poszliśmy oglądnąć Arktyczną Katedrę zbudowaną w latach 60 ubiegłego wieku. Katedra jest z betonu i szkła i ma w środku przepiękny witraż, który jest jednocześnie jedyną ozdobą ołtarza
oraz nowoczesne organy.
Potem pojechaliśmy na drugą stronę mostu, by odwiedzić Muzeum Polarnictwa i pochodzić chwilę po starówce.
Muzeum mieści się w jednym ze starych drewnianych domów i o dziwo ma aż 3 poziomy. 
Wystawy pokazywały historię wypraw polarnych  a także było kilka realistycznych prezentacji życia codziennego arktycznych traperów i wypchanych zwierząt. Psy są jak "żywe", że mała dziewczynka bała się wejść do środka.
Z jednym polarnikiem to nawet Zenek chciał się zaprzyjaźnić.
Potem poszliśmy pooglądać główną ulicę miasta i jej drewniane domy. Drewniane budownictwo z centrum miasta zostało zakazane w 1900 roku, pewnie ze względu na bezpieczeństwo przeciwpożarowe. A przecież wszystkie norweskie domy mijane po drodze były drewniane. Drewno w warunkach arktycznych lepiej chroni przed mrozem niż cegła czy kamień. A stare drewniane domy wyglądają tak:
Oczywiście w środku starówki, na placu z pomnikiem rybaka, były stragany z lapońskimi wyrobami i ogólnie pamiątkami z Norwegii (ceny w większości podane w EU)
Potem jeszcze rzut oka na marinę
i na katedrę z drugiego brzegu
A potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Cel - Sommaroy czyli następny koniec świata.
To było 56 km fajnych widoków, tym bardziej, że droga choć asfaltowa to raczej kiepska i trzeba było jechać powolutku.
Śpimy na tej wysepce za mostem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz