Dziś kolejny etap szwedzki. Pokonaliśmy już 2200 km (nie licząc drogi morskiej) i nadszedł czas na jednodniowy odpoczynek. A że jutro niedziela, to trzeba posprzątać kamperka, upiec ciasto i zrobić dobry obiad. Poza tym jak w łóżku zamykam oczy to i tak dalej jadę, więc czas najwyższy na odpoczynek.
Jadąc dziś drogą ogladaliśmy cuda motoryzacji z ubiegłego wieku. Jest tego naprawdę dużo w Szwecji - to chyba taka moda na stare samochody. Udało mi się zrobić kilka fotek, choć to nie łatwe w ruchu, więc sorry za jakość.
Niestety te najfajniejsze amerykańskie krążowniki nie dały się sfotografować, bo albo miałam wyłączony aparat, albo zabrakło refleksu.
Dzisiejszy i jutrzejszy nocleg planowaliśmy na kempingu nad samym morzem, ale wygonił nas silny i zimny wiatr. Za to mieliśmy okazję przejechać się kilkanaście kilometrów po szutrowych drogach. Po zjechaniu z głównej drogi, asfalt kończy się po kilku metrach, ale te szwedzkie szutry są naprawdę świetne. Nawet udało nam się zawrócić na wąskiej leśnej drodze, jak źle skręciliśmy i pobłądziliśmy. Zenek żałował, że nie ma jakiejś rajdówki zamiast ociężałego kamperka. No cóż, może w innym życiu....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz