środa, 30 lipca 2014


Jesteśmy na wspaniale utrzymanym kampingu Sjobakken. Kamping mało "turystyczny", bardziej "wędkarski", a właściciele ciągle coś na nim robią. W tej chwili na przykład pada deszcz, wieje wiatr (nawet nam wywiało antenę satelitarną i nie ma bieżących wiadomości), a Pan właściciel jeździ kosiarką i ścina trawę. Zrobiłam mnóstwo zdjęć dekoracji porozrzucanych po całym kampingu. Widać zacięcie artystyczne właścicieli.
No to oglądajcie:
To pewnie jeden z norweskich trolli, choć trochę podobny do Pana właściciela
I dekoracje ścienne na różnych budynkach:
 
Oraz dekoracje wolnostojące
A tak wygląda panorama fiordu i kampingu - naprzeciwko mamy przystań promową i co godzinę przypływa prom.
Jest to w zasadzie pierwszy kamping, gdzie większość gości to Niemcy. Koło nas stoi kamper z parą niemiecką, ale polskiego pochodzenia. Przyjeżdżają tu co roku już od siedmiu lat - na ryby oczywiście. Mają swój własny ponton i to jest ich sposób na wakacje.
Byliśmy trochę zdziwieni, że tak mało jest na północy rejestracji niemieckich i holenderskich. Przeważają oczywiście norweskie (nawet nie macie pojęcia jak dużo jest kamperów i przyczep norweskich, choć mając taki piękny kraj trudno im się dziwić, że nie wyjeżdżają na południe), dużo jest tu także Szwedów i Finów. Spotkaliśmy tylko dwa kampery z polską rejestracją - jeden na Nordkapie, a drugi z młodymi ludźmi dwa dni temu, też jechał drogą rv17 - oraz kilka samochodów osobowych, jeden nawet z Leszna. Jeżdżenie tu niestety trochę kosztuje, jak nie paliwo, to trzeba płacić za promy. Okazuje się, że droga rv17 nie jest aż taka popularna - siedem przepraw promowych przy kamperze dłuższym niż 6 metrów to spory wydatek, więc ludzie ją omijają. I dobrze - jest mniejszy ruch na drodze; czasem można przez 20 km jechać i nie spotkać żadnego auta. Okazało się także, że kampingi są tu tańsze w sezonie niż w innych częściach Europy. Średnia cena noclegu dla 2 osób i auta to 220 NOK czyli ok 25 EU i w odróżnieniu do wielu włoskich kampingów toalety są wyposażone w papier toaletowy, mydło i ręczniki jednorazowe. Na każdym kampingu jest kuchnia praktycznie z pełnym wyposażeniem typu garnki, patelnie, kubki, talerze i sztućce. Są nawet expresy do kawy i kuchenki mikrofalowe.
Duże to ułatwienie dla motocyklistów i turystów rowerowych, których jest tu sporo.
I na koniec jeszcze zdjęcie naszego autka - jak widać wędka stoi gotowa i czeka na poprawę pogody.

wtorek, 29 lipca 2014


A teraz relacja z dzisiaj. Ruszyliśmy dalej RV17 i tak to wyglądało po drodze:

Pogoda dziś wróciła do "normalności" więc zdjęcia zrobiły się też ładniejsze.
Tam gdzie jest koniec strzałki był nasz ostatni nocleg - za nami praktycznie łyse skały, nie licząc drobnych placków porostów.
Droga była naprawdę malownicza
i nawet koniki dały się sfotografować
Tak dojechaliśmy do Nesny, gdzie mieliśmy następną przeprawę. W oczekiwaniu na prom, był czas na zrobienie kilku zdjęć:
wypasione jachty w marinie
i zarobkowy kuter rybacki
oraz duży statek pocztowy Hurtigruten inaczej nazywany Norwegian Coastal Express - statek codziennie kursujący pomiędzy Bergen a Kirkenes, wożący pasażerów i towary.
Przeprawailiśmy się promem do Levang i znaleźliśmy śliczny kamping - zdjęcia będą jutro.
A to na koniec widoczek z promu.
Wczoraj wróciliśmy zza kręgu polarnego, choć różnicy żadnej nie widać. Pogoda wczoraj zrobiła się całkiem norweska - tzn. było dużo chmur, czasem tylko wyjrzało słońce, ale temperatura była w okolicy 19 stopni. Zachmurzone krajobrazy wyglądaja tak:
Były dwie przeprawy promowe: 
20-to minutowa Furoy - Agskaret i godzinna Jektvika- Kilboghamn. Właśnie na tej drugiej wróciliśmy z polarnych krain. Miejsce jest oznaczone globusikiem, tak że trudno przegapić.
Jadąc promami można zaobserwować ciekawe smaczki. Na przykład - dekoracja motoru
oznaczenie kieszeni toalety w kamperze
kajaki na samochodzie - kajakarstwo tu bardzo modne i często żałuję, że też nie mamy takiego
Postanowiliśmy zanocować przy drodze - trafiliśmy na bardzo ładny parking, nawet miał zbudowane zejście do fiordu dla wędkarzy, ale ponieważ bardzo wiało, to z łowienia ryb nic nie wyszło. Za to jest ładna pamorama, a w następnym wpisie zobaczycie gdzie nocowaliśmy, bo droga prowadziła akurat po drugiej stronie tak mniej więcej w połowie tej górki
 

niedziela, 27 lipca 2014

Lodowiec nazywa się Svartisen, a jęzor lodowca Engenbreen i tak wygląda w pełnej krasie
Na początek była krótka wycieczka stateczkiem w kierunku lodowca. Potem okazało się, że trzeba jeszcze pomaszerować kawałek. Gdy już dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy następny akwen wodny do pokonania. Niestety nie było następnej łodzi.  Piękne jeziorko z lodowcową wodą wygląda tak:
Ruszyliśmy prawa stroną jeziorka, co okazało się złą decyzją, bo po przejściu sporego kawałka ścieżka się skończyła. Ale napotkaliśmy po drodze prawdziwy most wiszący.
Zenek na moście tam, a ja na moście spowrotem
Potem ruszyliśmy lewą stroną lekko już ugotowani, bo dziś temperatura na pewno była powyżej 30*C.
Doszliśmy prawie pod lodowiec. Tak wygląda panorama jeziorka z drugiej strony
i droga po tych kamieniach po lewej
Lód jest niebieski i pięknie skrzył się w pełnym słońcu
W drodze powrotnej napiliśmy się wody ze strumienia - prosto z lodowca, więc mamy nadzieję, że była czysta. Nasze zapasy wody skończyły się dużo wcześniej.
Nad fiordem czekał już na nas stateczek
i z chęcią wróciliśmy do kampera.
Jeszcze ostatni rzut oka (aparatu) na lodowiec
i fikuśne fale od kilwatera łodzi na bardzo spokojnym fiordzie.

sobota, 26 lipca 2014

Dojechaliśmy do lodowca, no prawie dojechaliśmy,  bo trzeba jeszcze do niego dopłynąć.
To małe czerwone pośrodku fiordu to stateczek, którym jutro popłyniemy do lodowcowego jęzora .
Dziś przejechaliśmy ok 100 km w tempie prawie spacerowym. Droga jest pięknie położona i praktycznie cały czas wije się nad wodą
Jak widać, było trochę chmur, ale cieszymy się, że dalej jest ciepło i możemy cały czas chodzić w t-shirtach.
Po drodze natrafiliśmy na pomnik marynarzy zatopinych wraz z łodzią podwodną w czasie II wojny światowej. Z tabliczek na pomniku wynika, że było 3 Brytyjczyków  a reszta to Norwegowie praktycznie z całego kraju.
Zatrzymaliśmy się w Foroy - to jest widok kampingu z okolicznej górki, a poniżej panorama fiordu.

piątek, 25 lipca 2014

Mam jeszcze trochę zdjęć do pooglądania.
Wczorajszy zachód słońca
i okoliczna zagroda w świetle zachodzącego słońca
Poszliśmy dziś na wycieczkę do majaczącej w oddali statui
i po drodze spotkaliśmy jeszcze takie oto rusałki - nie są to chyba wikingowe córy, bardziej przypominają lalki barbi
Dziś mamy wietrzną pogodę: raz świeci słońce i robi się naprawdę ciepło, za chwilę zimny wiatr znad morza nawiewa chmury i przez moment jest zimno.
Weszliśmy jednak na most, by zapolować na wiry, ale nic większego jak wczoraj nie udało mi się zaobserwować.
Jutro ruszamy w kierunku drugiego co do wielkości lodowca w Norwegii.