Żałujcie, ze Was tu nie ma. Dziś rano było 18 stopni, a w ciągu dnia ponad 25. W środku dnia przy zwiedzaniu rysunków naskalnych było za gorąco.
Ale po kolei. Droga z Orderfiord do Alty prowadziła malowniczymi terenami, i po przejechaniu interioru, brzegiem fiordu. A wyglądało to tak:
W Alcie zatrzymaliśmy się w muzeum. W środku kilka ekspozycji z dawnego życia Lapończyków i historii tych terenów a także "hall of frame" skoczka narciarskiego Bjorna Wirkoli - mistrza z lat 60 (to przed Małyszem i wszechobecną telewizją, więc kto pamięta!).
Na zdjęciu buty narciarskie do skoków - ciekawa jestem ilu obecnych mistrzów umiało by skoczyć na takich drewnianych nartach
I jeszcze stara łódź lapońska - taki składak obciągnięty skórą.
A teraz główna atrakcja muzeum, czyli naskalne rysunki - jest to jedna z 7 norweskich atrakcji zapisanych na listę swiatowego dziedzictwa UNESCO w 1985 roku.
Ta część muzeum jest na świerzym powietrzu, bardzo ładnie zorganizowana.Do rysunków prowadzą drewniane pomosty, no i widoki też zachwycają.
Przed muzeum na parkingu wypatrzyliśmy "kampery" z Australii.Taki to chyba może zabrać zapasów wody i paliwa na 3 miesiące - w końcu Australia duża, pustynna i bezludna.
Po opuszczeniu Alty pojechaliśmy drogą E6 na zachód w kirunku Tromso i Narwiku. Widoczki są takie:
I jeszcze coś o łosiach i reniferach - taki oto znak sobie stał przy drodze, więc Zenek od razu noga z gazu i wypatrywaliśmy, wypatrywaliśmy a tu znów ani łosi ani reniferów!
Na nocleg dziś mieliśmy stanąć na dziko, ale trafił się kamping - taki bez nazwy, płotów, recepcji; za to nad samym brzegiem fiordu, z ciepłą wodą i natryskiem oraz z internetem, który chodzi jak burza. Właśnie przyszedł pan i skasował 170 koron - możemy stać do jutra wieczór. Stoimy tam gdzie żółta strzałka!
Zenek poszedł na most złapać jakąś rybę, a ja zaraz idę robić mu zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz