Wczoraj tam dojechaliśmy, ale relacja dziś, bo nie było internetu.
Kultowa miejscowość, którą każdy odwiedzający chce zaliczyć, więc my też. Miasteczko składa sie praktycznie z samych chat do wynajęcia, jest też sporo łodzi dla zapalonych wędkarzy
Większość domków przy brzegu zbudowana jest na palach przykutych do kamieni.
W muzeum stokfisza można pooglądać historię połowów dorszy i nie tylko, ale byliśmy tam wcześnie rano i było jeszcze zamknięte. W podcieniach widać suszone ryby - to te na pokaz, bo cała akcja połowów i suszenia jest od lutego do kwietnia. Ryby po złowieniu patroszy się i usuwa głowę, a następnie suszy (bez solenia) w niskiej temperaturze.
Zrobiłam kilka zdjęć z ekspozycji zewnętrznych
stare łodzie i resztki szkieletów ryb
Jak widać, za wszystko można wyciągać pieniądze od turystów!Dobrze, że widoki są za darmo, bo tych nie brakuje. To panorama A od strony wschodniej
To stado łódeczek
a to stado mew na skale - wszystkie zwrócone w stronę słońca, grzeją sobie dzioby
a to stadko włochatych krów, które spotkaliśmy dzieś dalej w drodze z A.
Dwie z nich mają piłeczki na końcach długich rogów - pewnie są bardziej zadziorne niż ta trzecia.
Za Moskens zatrzymaliśmy się na dwie godzinki przy moście - Zenek zamierzał złowić obiad, ale tylko maluchy brały, więc wracały spowrotem do morza.
Jeszcze kilka widoczków z Moskensoya i Flakstadoya
a to panorama z E10 gdzieś między Vorheim a Steira
i most na wyspę Austvagoya
Zatrzymaliśmy się kawałek dalej na kampingu, gdzie młody człowiek o bardzo ciemnej karnacji ubrany był w kurtkę moro z polskim orłem na rękawie. Kamping posiadał informacje w języku polskim, ponoć był na nim internet, ale to była zmyłka, dlatego relacja dopiero dziś.
Zapraszam też później, będzie kilka zdjęć z dzisiaj, ale dopiero po obiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz