Ruszyliśmy z Austvagoya - pierwsza (a także ostatnia) z wysp lofotowych - i tym samym opuściliśmy Lofoty. pożegnalne zdjęcia:
Rano przywitało nas słońce, choć szczyty skał były schowane w chmurach
Jak widać powyżej Norwedzy mają akurat sezon na sianokosy, choć mało jest takich miejsc gdzie nożna kosić trawę i zwierząt hodowlanych też prawie nie widać.
Potem przeprawiliśmy się promem Fiskebol-Melbu na wyspę Hadseloya.
To norweski domek z prywatną plażą w Fiskebol. Bardzo dużo na Lofotach jest piaszczystych plaż i jak jest odpływ to widać dziesiątki metrów białego piachu. A wydawałoby się, że powinny być tylko skały, skały i nic więcej.
To marina w Melbu i bloki mieszkalne na nabrzeżu.
Następna wyspa to Boroja - w zasadzie wysepka: z jednej strony droga biegła przez groblę, a przejazd na następną z wysp - Langoyę był po takim moście
W środku widać miejsce dla przepływających statków.
Potem był następny most w Sortland i już byliśmy na wyspie Hinnoya, a po kilkunastu kilometrach wjechaliśmy na Andoyę
przez taki oto most. Nie chcałabym jechać po nim na rowerze, było dość stromo.
Andoya po stronie wschodniej jest wyspą rolniczą. Widzieliśmy owce, krowy i konie oraz pełno łąk i pastwisk. Po drodze mijaliśmy taki ośmioboczny kościółek
Teraz jesteśmy w Kvalnes, na malutkim kampingu nad samym morzem.
Zenek poszedł sobie porzucać wędką ze skałek, a ja jeszcze zrobiłam zdjęcie kamperka
Trochę wieje, temperatura 13*C ale fajnie, że nie pada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz